czwartek, 9 czerwca 2016

Najtragiczniejsza lawina śnieżna w Polsce

Lawina w Białym Jarze była najtragiczniejszą lawiną w powojennej historii Polski. Porwała ze sobą 24 osoby spośród których tylko 5 udało się uratować. Ostatnie ciała wydobyto po dwóch tygodniach.

Pogoda dopisywała

Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo pięknie. Dwie turystki zachęcone słoneczną pogodą wyszły ze swojego lokum w Karpaczu z chęcią dotarcia na Kopę (1377 m n.p.m.). Dotarcie na miejsce miał ułatwić wyciąg, jednak na dolnej stacji zastały kartkę informującą o tym, że kolejka jest nieczynna.
Postanowiły skorzystać ze szlaku pieszego prowadzącego na szczyt.

Tego dnia góry nie były dla nich łaskawe. Nie dotarły do celu.

mapka
Turystki nie mogły przewidzieć tego, co stanie się później. Miejsca takie jak to są zdradzieckie i potrafią zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych.

Zagrożenie występuje tu co rok

Do nieszczęśliwego przypadku doszło tutaj dwa lata wcześniej, kiedy Bohumil Hofman, czeski ratownik górski, został przysypany przez lawinę kilkaset metrów na wschód od szlaku Śląska Droga, którą teraz poruszały się kobiety.

Ratownika z czeskiej Horskiej Służby udało się spod lawiny wyciągnąć. Swoje życie zawdzięczał polskim ratownikom i nigdy im tego nie zapomniał.

399323

Turyści nie przewidywali żadnych problemów

Kiedy turystki wchodziły nieśpiesznie szlakiem na szczyt, mijały wielu turystów zachęconych świetną pogodą. Byli tam Polacy, Niemcy, Rosjanie. Dopisywały im humory, rozmawiali, śmiali się i śpiewali, żeby dodać sobie animuszu w trakcie wędrówki. Świeży śnieg skrzył się pod promieniami słońca i wiele z osób, które wyruszyły na szlak, nie przygotowało się odpowiednio do górskiej wyprawy. To była końcówka marca, było ciepło, więc na szlaku można było spotkać panie w zwykłych butach i sukienkach.

Rozpętała się wichura

Turystki w połowie drogi natrafiły na bardzo silny wiatr, który zamienił ich wesołą wędrówkę w groźną przygodę. Nie były pewne, czy warto iść dalej. Jedna z nich chciała wracać.

Zanim zdążyły się naradzić, minęło je kilka osób, wychodząc z trudem za ścianę lasu. Wiatr był tak silny, że turyści szli zgięci w pół, by zminimalizować napór powietrza.

Kiedy kobiety ze sobą rozmawiały, śnieg zaraz za krawędzią lasu zaczął się przesuwać w dół. Cały teren ruszył powoli i zaczął się kotłować wraz z ludźmi, którzy przed chwilą je minęli.

Lawina ruszyła

Turystki uskoczyły w bok i kurczowo złapały się drzew. Krzyczały. Ludzie, którzy weszli przed nimi w jar, zniknęli w białej kurzawie. Zdawały sobie sprawę z tego, że sytuacja jest krytyczna.

Kiedy tuman śniegu zaczął opadać, rozejrzały się i zauważyły mężczyznę, który wyłonił się z wolniej obsuwającego się, ale cały czas ruchomego śniegu po drugiej stronie jaru. Poruszając się chwiejnym krokiem zniknął za drzewami, a one tkwiły przy drzewach z nogami zasypanymi w śniegu.

Wiatr nie przestawał duć, wszelkie próby nawoływania innych osób spełzały na niczym. Mężczyzna zniknął za drzewami.

Jak powstała lawina

W tym przypadku doszło do kilku następujących po sobie wydarzeń meteorologicznych, które doprowadziły do tragedii. Pierwsze dni marca były dość ciepłe i słoneczne. Temperatura oscylująca w okolicach zera pozwalała na powolne roztapianie się niedużej warstwy śniegu. Doprowadziło to do tego, że przy ziemi zalegała gęsta, mokra warstwa śnieżnej pluchy.

Po tym okresie przyszły silniejsze mrozy, które zmroziły przemokniętą warstwę śniegu, zamieniając ją w twardą warstwę lodu. W ciągu kolejnych dni na Karkonosze spadły duże ilości śniegu, odkładając się na lodzie najpierw jako ciężki śnieg mokry, a następnie jako luźny śnieg suchy.

Ta sytuacja jest już wystarczająco niebezpieczna. Występujący w tym czasie w Karkonoszach silny wiatr przemieszczał luźny suchy śnieg, co w efekcie doprowadziło do jego nieregularnego rozłożenia na zboczach, a pamiętajmy, że śnieg jest bardzo ciężki!

Przed opisywaną lawiną silny wiatr przemieszał masy śniegu, tworząc nawisy u szczytów jarów. Bardzo ciężka czapa śniegu na samym szczycie obsunęła się, ruszając ze sobą całe masy śniegu przesuwające się następnie po powstałym na początku miesiąca zlodowaciałym podłożu.

Jak wygląda lawina po zejściu?

Ogromne masy śniegu toczące się po jarze wytwarzają dużą ilość energii. Przez tarcie śnieg nagrzewa się! Prowadzi to do sytuacji, w której rozgrzany i lekko roztopiony śnieg zaraz po zejściu lawiny zaczyna z wierzchu zamarzać, tworząc scementowaną warstwę lodu, pod którą znajduję się bardzo ciężki i gęsty śnieg (600 kg/1m^3). To ważna informacja dla zrozumienia tego, jak ciężko jest prowadzić akcję ratunkową w lawinisku.

7644

Kolejnym niebezpieczeństwem jest to, że warunki mogą się powtórzyć i w tym samym miejscu może zejść kolejna lawina. W tym przypadku powyżej lawiniska zbierały się groźne śnieżne nawisy. Wojsko próbowało w sposób kontrolowany odstrzelić je z moździerzy, jednak pociski utkwiły tylko w śniegu.

Rozmiary lawiny

Lawinisko miało ponad pół kilometra długości i według różnych źródeł 40-80 metrów szerokości. Czoło lawiny mogło sięgać wysokości 20 metrów, a głębokość lawiniska w dalszej części to około 3 metry. Prędkość spadania oszacowano na 100-120 km/h. Według różnych źródeł, całkowita masa śniegu w osuwisku wynosiła od 40 do 60 tysięcy ton. Wszystko trwało około 40 sekund. Dość nietypowe dla tej lawiny było to, że zeszła niemal bezgłośnie, bez typowego lawinowego grzmotu.

Przygotowania do akcji ratunkowej

Zejście lawiny zostało zauważone przez obsługę wyciągu, więc ratownicy byli zawiadomieni natychmiast po zdarzeniu. Na miejscu pojawili się ratownicy z Polski i z Czech – ci ostatni przywieźli ze sobą psy przeszkolone do poszukiwań – ściągnięto także wojsko z Batalionu Ochrony Pogranicza. Wieczorem na miejscu pojawiły się kolejne służby wojskowe.

Andrzej Szubert z GOPR wspomina, że w chwilę po zejściu lawiny odebrał taki telefon od obsługi wyciągu: „Andrzej! Straszna lawina, nie wiadomo, ile tam było osób!”.

Ratownicy podzielili się na grupy, część musiała ocenić rozmiar katastrofy, część musiała przeprowadzić bardzo szczegółowe wywiady w okolicznych schroniskach i pensjonatach, by określić ile dokładnie osób było wtedy na szlaku.

Akcja ratunkowa

Ratownicy w tym przypadku działali na dwa sposoby. Czoło lawiny było przeszukiwane z pomocą długich tyczek, a lawinisko za czołem było przekopywane w poprzek siecią rowów sięgających aż do podłoża.


Razem z wojskiem i ochotnikami w akcji brało udział kilkaset osób. Pracowali bez ustanku. W ciągu pierwszej nocy musieli działać przy świetle pochodni. Walczyli o ludzkie życie, nie mogli przestawać. Niektóre ciała wyciągano linami, później zwożono je w dół jaru na toboganach.

Do rana wydobyto 11 ofiar. W ciągu następnego dnia wyciągnięto kolejnych 5 ciał. Osoby biorące udział w akcji były narażone na skrajne widoki: ciała były powykręcane, zmiażdżone. Śnieg zabarwił się krwią.

Ostatnie ciała wydobyto pierwszego i piątego kwietnia – dwa tygodnie po zejściu lawiny.

Zginęło 19 osób: 13 obywateli ZSRR, 4 obywateli NRD i dwoje Polaków.

Oddanie i wspomnienia ratowników

Dowiedziałem się o lawinie nietypowo, z Wolnej Europy, studiowałem wtedy we Wrocławiu. Wsiadłem w nocny pociąg, rano byłem na lawinisku.
– Marian Sajnog, ratownik, alpinista
Akcja była trudna, masa śniegu, który szybko zamarzł, ludzie leżeli głęboko. Na lawinisku spłaszczone ciało jednej z kobiet zostało wtopione mocno w lód, widoczne jak za szkłem. Okropne wrażenie, wiele zwłok było porozbijanych, w porwanych ubraniach. Ciała ofiar składano przy dolnej stacji wyciągu, potem przewieziono je do ZSRR i NRD.
– ZbigniewPawłowski, ratownik

Ja znalazłem pilota, Stefana Wawryniuka. Miał rozbitą głowę, śnieg był w tym miejscu czerwony, bo wchłonął wiele krwi. W innym miejscu odkopywano turystkę rosyjską, zapamiętałem zgrabną nogę, pończochy w kratkę.
– Marian Sajnog

Cudem odratowany z lawiny, która zeszła dwa lata wcześniej, czeski ratownik Bohumil Hofman nie schodził z posterunku, powtarzając:
Ja tu mam dług do spłacenia.
399322

Teorie spiskowe

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie dopisali do tego wydarzenia teorii spiskowych! Trzymajcie się krzeseł, bo to jedne z lepszych, jakie słyszeliście.
Otóż według wielu osób turyści znajdujący się w chwili zejścia lawiny w Białym Jarze byli tak naprawdę agentami obcych wywiadów. Szukali oni (podkreślmy, że w zimie i to pod śniegiem) wejść do tajnych hitlerowskich baz podziemnych (trochę o podziemnym mieście mogliście przeczytać tutaj). Kolejni tajni agenci doprowadzili do akcji dywersyjnej, wywołując lawinę, która miała pozostałych agentów wyeliminować z gry.

Wszelkie przeprowadzone badania, śledztwa i ekspertyzy wykluczyły taki przebieg zdarzeń. Zejście lawiny było zupełnie naturalne i mogło zostać co najwyżej przyśpieszone przez grupy nieświadomych turystów.

Historia niestety lubi się powtarzać

Opisywana historia miała miejsce 20 marca 1968 roku w Białym Jarze koło Karpacza.

Po tragicznej lawinie ustawiono u wyjścia z Białego Jaru pomnik upamiętniający śmierć 19 osób. 6 lat później rozbiła go kolejna lawina.

Pomnik Ofiar Lawiny 1968

Ten szlak uznano za bardzo niebezpieczny i dziś jest zamknięty dla ruchu turystycznego w okresie zimowym. Mimo zachowania tych szczególnych środków ostrożności, 40 lat później – 22 marca 2008 roku – doszło w tym miejscu do równie potężnej lawiny. Zginął w niej mężczyzna zjeżdżający jarem na desce snowboardowej.

Źródło: http://wiadomosci.wp.pl/gid,17436187,kat,355,title,Najtragiczniejsza-lawina-w-Polsce,galeria.html?ticaid=117005

0 komentarze:

Prześlij komentarz