poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Bezpański pies znaleziony stał się królem

Kiedy Niemka Julie Marie Werner znalazła go buszującego przy śmietniku w poszukiwaniu jedzenia, natychmiast się w nim zakochała. Choć dla innych mógł być zwyczajnym, bezpańskim psem, jakich wiele na ulicach, dla niej był małym lwem walczącym o przetrwanie. I to dzięki niej jego los odmienił się zupełnie.

Julie, z zawodu fotograf, znalazła psa w Hiszpanii, kiedy kręcił się przy śmietniku


Ich spojrzenia spotkały się, kiedy szukał czegoś do jedzenia


Przez swoją grzywę przypominał jej Simbę z "Króla Lwa"


Juliet od razu wiedziała, że musi go zabrać ze sobą


Na naszego czworonożnego bohatera czekała zatem przeprowadzka do Niemiec


Juliet nazwała go Tschikko Leopold von Werner


Juliet uważa, że podobnie jak wiele psów, został wyrzucony z samochodu z dala od domu przez poprzedniego właściciela


Przez tę grzywę sprawiał wrażenie małego, odważnego lwa


Kobieta postanowiła go zatem pokazać światu od tej strony


Jak widać na załączonych obrazkach, świetnie wpisuje się w tę rolę


Fotografie są częścią projektu o nazwie "Grossstadtlowe"


Po polsku oznacza to mniej więcej "Lew z dużego miasta"


Wygląda jak prawdziwy król (miejskiej) dżungli


I tak, wiemy, że lwy nie mieszkają w dżungli ;-)


Rola modela widocznie mu służy, bardzo lubi eksplorować miasto ze swoją nową właścicielką


I choć przechodnie mogą faktycznie pomylić go z lwem...


...to w głębi serca nadal pozostaje zwyczajnym psiakiem, skorym do zabawy i kopania dziur

 
 
 
 

Dobra dziewczyna ratuje myszkę

Ta historia wydarzyła się w Kanadzie. Dziewczyna spacerowała brzegiem jeziora Ontario w wietrzny, zimowy dzień i zobaczyła, jak jakaś kobieta stoi na jednej nodze, trzymając swojego psa za ogon, który z kolei stoi w wodzie i czegoś bacznie wypatruje. Dziewczyna podeszła bliżej, by zobaczyć, co jest przyczyną tej niecodziennej sceny.

Okazało się, że z ogromnego kawałka lodu do wody wpadła mysz i teraz rozpaczliwie próbuje się wydostać z lodowatej pułapki. Za każdym razem wdrapywała się parę centymetrów po lodzie i znów wpadała do wody.


W końcu zmieniła taktykę i zdecydowała płynąć do brzegu, co też nie było łatwe, bo fale rzucały nią to do przodu, to do tyłu...



Próbując nabrać więcej powietrza zwierzątko szeroko otwierało pyszczek i dalej walczyło o życie. W końcu udało mu się dostać do brzegu, ale widać było, że jest skrajnie wyczerpane. Nie ruszało się, próbowało nabrać sił, ale w każdej chwili fale mogły zabrać je z powrotem w głąb jeziora. Dodatkowym zagrożeniem były psy, które przecież mogły je po prostu zagryźć.


W końcu dziewczyna zdecydowała się uratować myszkę i wzięła ją ostrożnie na ręce. Ta nie próbowała ani uciekać, ani jej gryźć. Zwierzątko trzeba było ogrzać. W tym celu kobieta zabrała je dalej od brzegu i zaczęła ogrzewać ciepłymi rękawiczkami.



Co 10-15 minut sprawdzała stan uratowanej myszy, aż w końcu uznała, że trzeba ją dogrzać promieniami słońca. Mysz dalej nie próbowała uciekać.



W końcu mysz zaczęła się wiercić i szukać sposobu na ucieczkę. Należało więc wypuścić ją w jakimś spokojnym miejscu.



Sterta desek była do tego idealna z racji możliwości ukrycia się. Mysz nieco się otrzepała, dokładnie umyła i pobiegła do swoich spraw.



Chińczycy potrafią budować bardzo interesujące mieszkania

Oto miasto Sanmenxia w Henan, w Chinach. Dlaczego jest ono niezwykłe? Domy tutaj są budowane pod ziemią, a ściślej mówiąc, w głębokich dołach wykutych w lessowym podłożu. W mieście istnieje blisko 1000 takich domów.

Kliknij i zobacz więcej!

Mieszkania te zostały tak zbudowane, by były odporne na trzęsienia ziemi, dźwiękoszczelne, a nawet energooszczędne. Przede wszystkim wykopano tam duże studnie, do których w czasie powodzi czy silnej ulewy spływa nadmiar wody.

Kliknij i zobacz więcej!
Tradycja budowania domów w ziemi sięga ponad 4000 lat. Mieszkanie w takich domach ma swoje zalety: latem chroni przed nadmiernymi upałami, a zimą przed mrozami. Panuje tam temperatura od 12 do 20oC.
Kliknij i zobacz więcej!
Budowa jednej groty zajmuje około 2 lat, a jej wytrzymałość ocenia się na ok. 200 lat. Obecnie w domach w ziemi mieszka tutaj około 100 rodzin.
Kliknij i zobacz więcej!
W każdym podziemnym mieszkaniu jest łazienka, sypialnia, salon, niewielka spiżarnia oraz pomieszczenie, w którym hoduje się małe zwierzęta, np. kury. Na dziedzińcu znajdują się żeliwne piece i palenisko, dlatego pełni on tu rolę kuchni.
Kliknij i zobacz więcej!


Kliknij i zobacz więcej!


Kliknij i zobacz więcej!
Od 2010 roku podziemne miasteczko w Sanmenxia znajduje się na narodowej liście zabytków.

Kliknij i zobacz więcej!


Kliknij i zobacz więcej!

7 dość zaskakujących ciekawostek na temat Europy

Duża grupa Amerykanów nie ma pojęcia, czy Europa to aby na pewno kontynent, a nie kraj. Spuśćmy na to zasłonę milczenia i zajmijmy się czymś bardziej zaskakującym.

#1.


Morze Śródziemne, nad którym jeszcze do niedawna z chęcią odpoczywały całe rzesze Europejczyków, de facto nie zawsze było morzem. Niecałe 6 milionów lat temu nastąpił tzw. kryzys messyński - wydarzenie, podczas którego Morze Śródziemne wyparowało niemal całkowicie. Do tego stopnia, że Nil uchodzący dziś do morza deltą zaczynającą się na wysokości Kairu, dopływał wówczas aż do Sycylii, gdzie łączył się z Dunajem!

#2.


Słowo o możliwościach militarnych Europy. Jest takie śmieszne państwo wielkości M&M's-a o nazwie Liechtenstein. Państwo owo w konflikcie zbrojnym po raz ostatni wzięło udział w 1866 roku, dorzucając swoje trzy (sic!) grosze do wojny prusko-austriackiej. Liechtenstein opowiedział się w konflikcie po stronie austriackiej i wystawił do walki armię. Liczyła... 80 żołnierzy, którzy obsadzili jedną z przełęczy w południowym Tyrolu. Co zabawne, po wojnie żołnierzy było już 81 - mianowicie jeden z Włochów tak zżył się z wesołą kompanią z Liechtensteinu, że postanowił do niej dołączyć.

#3.


Jeśli ma to jakieś znaczenie - a z pewnością ma większe znaczenie niż bojowe dokonania Liechtensteinu - to warto odnotować fakt, że najwyżej położona toaleta w Europie znajduje się na wysokości 4260 metrów n.p.m. i cieszy swoją obecnością turystów wspinających się na Mount Blanc. Biorąc pod uwagę fakt, że górę rokrocznie atakuje przynajmniej 30 tysięcy chętnych, toaleta tam to doprawdy dobry pomysł.

#4.


Po niewątpliwych sukcesach militarnych i utylitarnych, być może wkrótce przyjdzie także czas na ogromny sukces inżynieryjny. Być może już za 10 lat ukończona zostanie budowa docelowo najwyższego kościoła w Europie - barcelońskiej Sagrada Familia. Budowę rozpoczęto w 1882 roku, a bazylikę otwarto już niemal 130 lat później, w 2010. Wedle szacunków jeszcze tylko 10-15 lat i projekt być może dobiegnie końca. Choć do ostatniej chwili nie było pewne, co będzie pierwsze - czy Sagrada Familia, czy druga linia metra w Warszawie.

#5.


Jeśli ktoś nie lubi prawnych ingerencji w codzienne życie obywateli, raczej nie powinien wybierać się do Szwajcarii. Nocleg tam mógłby bowiem skończyć się dość nieprzyjemnym zaskoczeniem. A wszystko to dlatego, że po 10 wieczorem mieszkańcy mają zakaz spuszczania wody w toalecie, co zakłócałoby ichni Ordnung. Cóż, "co masz spuścić dzisiaj, zrób przed dziesiątą". Co więcej, panowie - nawet ci najlepiej celujący - po 22 mają zakaz sikania na stojąco. Ciekawe, czy interwencja jakiegokolwiek państwa mogłaby sięgnąć jeszcze dalej (w odmęty absurdu)...

#6.


Chińskie czy tajwańskie bary szybkiej obsługi serwujące - według legend - psa w pięciu smakach były niegdyś na niemal każdym europejskim rogu. Z czasem musiały jednak zrobić nieco miejsca także innym przedstawicielom kulinarnej egzotyki. W tym budkom z kebabem, które cieszą się dzisiaj ogromną popularnością. Jak dużą? Tak dużą, że w samym Berlinie jest więcej budek z kebabem niż w Stambule! Zresztą Turków w Berlinie też wkrótce będzie więcej niż w Stambule, ale to już inna sprawa...

#7.


A skoro już zapuściliśmy się w tę stronę - zastanawialiście się kiedyś, gdzie w Europie zamontowano pierwsze elektryczne latarnie? Ja też nie... Ale jak już jesteśmy w temacie, to jako pierwsza zaszczytu posiadania własnego oświetlenia ulicznego dostąpiła Timisoara - niewielka miejscowość w Rumunii, gdzie w 1884 roku zamontowano pierwsze 731 latarni. No, to teraz już wszyscy wiemy.


Źródło: http://list25.com/ , http://www.wsaeurope.com/

Historia młodego elektryka

Pewien rosyjski serwisant sprzętu komputerowego i RTV na własnej skórze przekonał się do czego może doprowadzić szukanie towarzyszki na portalu randkowym i postanowił opisać swoją przygodę ku przestrodze.


Zarejestrowałem się na znanym portalu randkowym, bo dość długo nie udawało mi się z nikim spotykać. Wiadomo, życie elektronika jest nudne do granic możliwości. Ciężko zainteresować młode damy opowieściami o awarii w płycie głównej, której winowajcą był wadliwy tranzystor…
Ale nagle, po tygodniu bezskutecznego szukania i pisania do różnych kobiet, w końcu mi się udało – ładna dziewczyna w moim wieku, rozwódka, bez dzieci, zgodziła się spotkać i pójść do kina. Oczywiście, jak przystało na prawdziwego gentlemana, odwiozłem ją potem do domu i… pożegnałem.

Myślałem, że na tym się skończy, że się nie spodobałem, ale nie minęła nawet doba, a ta dziewczyna pisze i skarży się na zepsuty telewizor. Poprosiła, bym przyjechał wieczorem i zajrzał mu pod pokrywę. Sprawa była poważna, więc na wieczór byłem w pełnym oporządzeniu: skrzynka z narzędziami, lutownica, zestaw części zapasowych, bukiet kwiatów, szampan i prezerwatywy.

Przyjechałem około 22 i zaparkowałem samochód pod klatką. Na tylnej szybie mojego samochodu widnieje naklejka z reklamą i numer telefonu.

Wszedłem na czwarte piętro i zapukałem. Seksowna sukienka właścicielki mieszkania upewniła mnie, że nawet jeśli zaprosiła mnie do naprawy zepsutego telewizora, to nie jest to jedyny powód zaproszenia. Wręczyłem kwiaty oraz butelkę szampana, za co otrzymałem namiętny pocałunek, ale mimo wszystko dała mi do zrozumienia, że najpierw powinienem uporać się ze sprzętem.

Ten był faktycznie zepsuty. Poprosiłem o jakieś miejsce, bym mógł go rozebrać. Już po zdjęciu pokrywy wiedziałem, co jest grane. Wystarczyło zmienić kondensatory, które oczywiście miałem ze sobą. W trakcie naprawiania dziewczyna zaczęła robić mi masaż pleców i ramion, więc czułem, że dzisiaj mi się poszczęści. Ale, jak to mówią, shit happens.

Nagle zamek w drzwiach się przekręca i do mieszkania wchodzi facet, którego uznałem za jej byłego męża. Siedząc na taborecie przez rozebranym telewizorem z dymiącą lutownicą w ręku zdołałem wydusić z siebie tylko „Dobry...”. Szybko zrozumiałem też, że facet jest nie tylko obecnym mężem (a nie byłym), ale do tego i myśliwym (strzelba w pokrowcu). Oczywiście, jak to zwykle bywa, facet wrócił wcześniej, niż było to zaplanowane. Na szczęście kobieta była w tym momencie w drugim pokoju.
- Kochanie, kto to?! (do moich uszu dobiegł huk rozbijanej o chodnik butelki i wazonu z kwiatami).
- To serwisant. Telewizor nam się zepsuł tydzień temu, a mi się nudziło… A ty co tak wcześnie? Przecież wybieraliście się na trzy dni…
- Jakie tam trzy dni... Zaczęło lać jak z wiadra. A fachowcy to teraz nawet w nocy przyjeżdżają? (Udawałem, że pracuję dalej, ale ręce mi się trzęsły jak galareta. Byłem pewien, że to ostatni klient w moim życiu).
- Późno wróciłam z pracy. Zamówiłam pana na 18.30, ale nie wyrobiłam się i przesunęłam na 20 i pan za dodatkową opłatą się zgodził.
- I co? Będzie działać? – zapytał mnie mąż-myśliwy.
- Ttttak, już kkkończę.
- Długo pan się z tym męczy?
- Noo, parę godzin. Ciężki ppprzypadek!
Po kilku minutach wszystko zmontowałem, postawiłem na miejsce i włączyłem. Zadziałał od razu. Uff.
- Ile się należy za naprawę?
- 1000 rubli.
- Sporo! No ale sądzę, że za nadgodziny można dopłacić (sam nie wiem skąd mi przyszła do głowy tak wysoka suma).

Wziąłem swoje narzędzia i pożegnałem się z moją niedoszłą kochanką oraz jej małżonkiem, a ci odprowadzili mnie do drzwi z uśmiechami na ustach. Wsiadłem do samochodu i pomknąłem do domu, gdzie od razu usunąłem konto na portalu randkowym i nachlałem się prawie do nieprzytomności.
Morał z tej historii jest taki: portale randkowe do niczego dobrego nie prowadzą. Lepiej (i bezpieczniej) poszukać sobie kogoś w realu.

Wraki czołgów na terenach polskich

Wojna zostawia za sobą różne ślady, jednym z nich są (nieraz pozostające w miejscu przez wiele lat) zniszczone i spalone pojazdy wojskowe. W czasie wojny i wiele lat po jej zakończeniu Polska były nimi usłana.

#1.


SU-152, Poznań, Aleje Niepodległości, pod budynkiem Dyrekcji Kolei

#2.



Warszawa, ul Grochowska i Pzkpfw IV z 19. Dywizji Pancernej

#3.



Rozbite radzieckie samobieżne działa pancerne w okolicy Mrowin (województwo dolnośląskie, powiat świdnicki). Po lewej SU-85, po prawej SU-100.

#4.



Jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych wraków w Poznaniu "Wildecka Pantera"

#5.



Włoski pojazd w niemieckiej służbie – Fiat M14/41 spalony w trakcie Powstania Warszawskiego

#6.



Przezbrojony StuG III Ausf. C. Pojazd został wyposażony w Saukopf oraz działo 75 mm StuK 40 L/48, a zdjęcie wykonano w Altdamm (kiedyś oddzielne miasto Stare Dąbie, dziś dzielnica Szczecina)

#7.



Rozbity czołg IS-2 z 87. Gwardyjskiego Pułku Czołgów Ciężkich na placu Strzegomskim we Wrocławiu

#8.



IS-2 z 94. Pułku Czołgów Ciężkich rozbity przy szturmie zamku w Malborku

#9.



Wrak Pzkpfw II Ausf. C z 4. Dywizji Pancernej zniszczony przy ulicy Grójeckiej 72 w Warszawie.

#10.



IS-2 z 99. Gwardyjskiego Pułku Czołgów Ciężkich na rynku w Dobczycach (woj.małopolskie)

#11.



Czołg Pzkpfw V Pantera Ausf. G. rozbity w Przedborzu (łódzkie)

#12.



Okolice Wrocławia i dwa Nashorn'y z Kampfgruppe "Breslau"
 
 
 
Źródło: https://www.facebook.com/PancerneWraki/