wtorek, 15 listopada 2016

Zwariowane historie, w które uwierzyli internauci

Ludzie kochają być robieni w balona. Wiedzą o tym politycy, którzy plują nam w twarz, podczas gdy my udajemy, że deszcz pada; wiedzą to spece od marketingu, stąd wiele kreatywnych kampanii, które oparte są na kłamstwie i manipulacji; wiedzą o tym wydawcy gazet i serwisów internetowych, którzy sprzedają nam kolejne brednie. A my? Łykamy to jak młode pelikany. Takie praktyki w dobie Internetu są na porządku dziennym.

#1. Syrena wyrzucona na brzeg


Z daleka wyglądało to jak rozkładające się zwłoki kobiety - to już widok wystarczająco szokujący. Potem było jeszcze dziwniej. Dopiero z bliska można było bowiem zobaczyć, że to nie takie pierwsze lepsze truchło, ale... syrena.


Nagranie zrealizowane na plaży na Florydzie, opatrzone sensacyjnym tytułem i ze złowieszczą muzyką w tle od początku wyglądało jak bujda na resorach. No i co z tego?


Temat i tak podchwyciło wiele serwisów informacyjnych na świecie, a filmik od debiutu w serwisie YouTube cztery lata temu zanotował już ponad 2 miliony odtworzeń.

#2. Syrena numer dwa


Część z tych, którzy bezrefleksyjnie przyjęli bajer z syreną na słonecznej Florydzie, mogła zabawić się w detektywów, w myśl zasady, że w dobie sieciowych penetratorów każdy może być jak David Caruso z "CSI: Miami". No i co mogli znaleźć? Np. przaśną, swojską syrenę z Bułgarii, która objawiła się światu w 2012 r.

Zdjęcie zostało udostępnione najpierw przez dziennikarza Petara Genczawa, a potem zaczęło żyć własnym życiem. Obok ościstej dziewoi widać na nim niejakiego profesora Dmitrowa. Ale ani rybi ogon, ani naukowiec, który istnieje naprawdę, nie wystąpili na oryginalnym zdjęciu, które zostało poddane wielokrotnej modyfikacji.

#3. Kosmita na Syberii


Sensacyjne nagłówki z gazet, intrygujące zdjęcia obudowane mającą je uwiarygodnić historią i prawdziwe szaleństwo na forach. Tak było w 2011 r., gdy pojawiły się informacje na temat zagadkowej istoty odnalezionej na Syberii.

Trzy lata temu na widok taki miało się natknąć kilku młodych Rosjan z Irkucka, którzy swoje bliskie spotkanie trzeciego stopnia mieli "udokumentować". Obcy z Syberii postawił w stan gotowości nawet rosyjskie władze. Szybko okazało się jednak, że alien nie przybył z odległej galaktyki, ale zrodził się w głowach żartownisiów. Autorzy nagrania podczas przesłuchania zaczęli robić w pory, a potem przyznali stróżom prawa, że ulepili go z chleba i obłożyli skórką od kurczaka.

#4. Gwiezdny przybysz z Chin


Dokładnie tym samym tropem, co rosyjskie młokosy, poszedł też pewien mieszkaniec Chin, który "stworzył" kosmitę znad Rzeki Żółtej. Ale stworzony przez niego obiekt był na pewno trwalszy od tego przygotowanego przez dwóch gagatków z Syberii. Mężczyzna z prowincji Szantung zrobił go z gumy. Dookoła rozpowiadał zaś, że schwytał obcego przy pomocy elektrycznej pułapki.

Internet - a raczej ta naiwna jego część - szybko uwierzył w te rewelacje. Dopiero późniejsze śledztwo, które przeprowadziła policja, wykazało, że chiński rolnik to niezły jajcarz. Wiele osób wciąż jednak wierzyło w jego banialuki. Co ciekawe, niektórzy przyjeżdżali do jego wioski i płacili mu za możliwość obejrzenia kosmity z gumy, który przetrzymywany był w zamrażarce.

#5. Dziewczynka-wąż


Uwierzylibyście w dziewczynkę, która w tak szczególny sposób została doświadczona przez los? W Tajlandii informacja na temat dziecka, które jest pół-człowiekiem i pół-wężem zagościła w wielu serwisach internetowych. W kontekście tej informacji pojawiła się nawet nazwa choroby, na jaką cierpieć miała dziecina - to Serpentosis malianorcis. Dodatkowo w depeszach powoływano się na autorytet lekarzy.

W dobie Photoshopa ludziom powinna włączać się w takich sytuacjach lampka ostrzegawcza. No właśnie - powinna! To dlaczego się nie włączyła? A może wina leży po stronie mądrych żurnalistów, którzy nie zweryfikowali informacji przed podaniem jej do publicznej wiadomości? Cytując asa polskiego dziennikarstwa: "skąd Ci biedni ludzie mają wiedzieć, skoro k***a ja nic z tego nie rozumiem".

#6. Podróżnik w czasie


Czasami ludzie są wprowadzani w błąd przez media, którym wierzą na słowo, a czasami jedni i drudzy sami się wzajemnie nakręcają. Efekt? Powstają legendy miejskie podobne do tej. W 2010 r. kanadyjskie muzeum opublikowało zdjęcie pochodzące z lat 40. ubiegłego wieku. Widać było na nim grupę ludzi, w której jedna z osób wyglądała nieco inaczej. Werdykt internautów? Na starym zdjęciu uwieczniony został podróżnik w czasie.

Tym razem wszystko poszło jednak w drugą stronę. To nie media jako pierwsze zaczęły narzucać ton związany z sugerowaniem, że to podróżnik w czasie, ale internauci. Dopiero potem tym samym tropem poszły redakcje popularnych serwisów, wymyślając chwytliwe nagłówki. A tak w ogóle, dlaczego tajemniczego jegomościa uznano za podróżnika w czasie? Ano dlatego, że miał na sobie t-shirt, rozpinany sweter, a w ręku aparat. Ot, taki hipster sprzed 70 lat.

#7. Wróżka


Dowcip pewnego kawalarza z wyjątkowymi zdolnościami plastycznymi zakończył się nieoczekiwanie. Dan Baines przygotował go w 2007 r., na kilka dni przed Prima Aprilisem. W Internecie zamieścił informację, że to martwa wróżka, która została znaleziona podczas spaceru z psem w angielskim hrabstwie Derbyshire, a niezawodni internauci połknęli haczyk.

Baines tworząc kukłę zadbał o najdrobniejszy szczegół. Okazała się ona do tego stopnia przekonująca, że gdy 1 kwietnia próbował odwołać żart, przyznając się do primaaprilisowego kawału, wiele osób... nie chciało mu uwierzyć. Niektórzy zaczęli go oskarżać o próbę zatajenia prawdy. Potem jeszcze przez długi czas otrzymywał informacje od ludzi, którzy spamowali go wiadomościami o podobnych odkryciach, jakich udało im się dokonać.

#8. Ośmiornica na drzewie


Pieniądze nie rosną na drzewie, a ośmiornice po nich nie chodzą. Czy aby na pewno? W 1998 r. Lyle Zapato umieścił w sieci zdjęcia głowonoga popylającego po konarach. Internetowa brać piała z zachwytu.


Zgodnie z opublikowanymi wówczas informacjami zwierzęta z gatunku Octopus paxarbolis - tak, wymyślono nawet nazwę - mogły żyć zarówno w wodzie, jak i na drzewach. Miejsce ich występowania to Olympic National Forest w stanie Waszyngton. Specjalnie przygotowany serwis internetowy poświęcony bestii szybko zyskał na popularności szczególnie wśród uczniów, którzy nie mieli wątpliwości, że wszystko, co jest w nim napisane, jest prawdą. Ale skoro blond idiotce Jessice Simpson wolno wierzyć, że tuńczyk to "chicken of the sea", to czemu jej młodszym rodakom zabronić wiary w to, że ośmiornica może być zwierzęciem nadrzewnym.

#9. Noworodek jako danie główne


Szok i niedowierzanie! Takie popularne w nagłówkach tabloidów hasła zdominowały komentarze do serii zdjęć z 2001 r. Widać było na nich Azjatę wsuwającego... małe dziecko. Oczywiście w to, że było to dziecko uwierzyli tylko najbardziej naiwni. Tych niestety nie brakowało. "Jak okrutni potrafią być ludzie. Lepiej skończcie jeść, zanim to otworzycie. To, co zaraz zobaczycie, to prawda. Nie przeraźcie się. Na Tajwanie to teraz najbardziej hitowe jedzenie" - brzmiał opis słynnego virala. Można było też w nim przeczytać, że restauracje kupują płody ze szpitali za 50-70 dolarów.

Osoba na zdjęciu nie była jednak w rzeczywistości zwykłym klientem pierwszego lepszego baru na Tajwanie. Był to chiński artysta Zhu Yu, który przygotował performance, podczas którego zajadał się... kaczką z głową lalki.

#10. Olbrzymy


Olbrzymy, giganty - zwał jak zwał - to postacie z bajek, legend, mitów i gier. Każdy o nich słyszał i każdy, przynajmniej w teorii, wie, że są one wytworem ludzkiej wyobraźni. Ale w 2004 r. sporo osób poczuło zakłopotanie. Wszystko przez maila, który trafił do wielu skrzynek i za sprawą wiadomości, które pojawiły się w niektórych serwisach.


Z informacji wynikało, że podczas prac wykopaliskowych, prowadzonych na Pustyni Arabskiej, natrafiono na szczątki ludzkie o ponadprzeciętnych rozmiarach. Według doniesień, na trop gigantów natknąć się miała ekipa Aramco Exploration, której członkowie chętnie fotografowali się na tle wielkich szkieletorów.

Są trzy prawdy - prawda, półprawda i gówno prawda. Wszystko powyżej to gówno prawda. A jaka jest prawda? Ano taka, że zdjęcia rzekomych olbrzymów pochodziły z prowadzonych w Nowym Jorku wykopalisk, a potem trafiły w łapska grafika-łapserdaka, który odpowiednio je spreparował i zamieścił w serwisie, gdzie jemu podobni "fotoszopowi" onaniści jarali się swoimi umiejętnościami. I tyle.

0 komentarze:

Prześlij komentarz