W najbardziej zatłoczonych metropoliach świata metro to
jedyny ratunek - jedyna szansa na uniknięcie niechcianego postoju w
korkach.
Prawdopodobnie najbardziej wydajna sieć metra znajduje się w Hongkongu. Jakiekolwiek opóźnienia należą tam do rzadkości - stanowią zaledwie 0,1% odbywających się przejazdów. Nad sprawnym funkcjonowaniem złożonej z ponad 210 km torów sieci czuwa… komputer. Sztuczna inteligencja rozplanowuje m.in. prace serwisowe, delegując ludzi do określonych zadań. Poleganie w całości na oprogramowaniu okazuje się przynosić doskonałe skutki - metro w Hongkongu stawiane jest za wzór projektantom analogicznych sieci na całym świecie.
W bezpośrednim sąsiedztwie linii metra w Londynie czy Nowym Jorku znajdują się specyficzne budynki, które na pierwszy rzut oka zupełnie nie zwracają na siebie uwagi. To ciekawostka, ponieważ niektóre z tych budowli de facto w ogóle nie istnieją. Istnieje jedynie fasada, za którą kryje się np. system wentylacji metra, maszyny usprawniające działanie sieci czy nawet odsłonięte fragmenty trasy. Nowojorskie „udawane budynki” odznaczają się mocno przyciemnionymi szybami - i często to jedyny szczegół wyróżniający je na tle otoczenia.
Swoje własne metro ma również Cincinnati w stanie Ohio. To jednak rzadko kiedy ląduje na pierwszych stronach gazet. Wszystko za sprawą tego, że metro to nigdy nie zostało otwarte. Wybudowano sieć tuneli i stacji, które uzupełniać miały naziemne linie tramwajowe. Poszczególnych elementów nie udało się jednak połączyć we wspólną całość i w związku z gwałtownie rosnącymi kosztami inwestycję zatrzymano. Dzisiaj niedoszłe metro w Cincinnati uznawane jest za największy porzucony system tuneli w Stanach Zjednoczonych.
Na stacjach tokijskiego metra pracują całe armie ludzi. Wśród nich wyjątkowo specyficzne zajęcie mają tak zwani oshiya - „popychacze”, którzy dosłownie upychają pasażerów do wagonów, dbając o to, by nikt nie został przytrzaśnięty zamykającymi się drzwiami. Pełne ręce roboty popychacze mają w czasie porannego i popołudniowego szczytu. Obciążenia w tych newralgicznych godzinach nie jest w stanie obsłużyć nawet najlepiej zaprojektowane metro.
Choć w założeniach będące ogromnym ułatwieniem dla mieszkańców, turystów i przyjezdnych, metro potrafi niekiedy przyprawić o ból głowy. Sporo na ten temat mogliby powiedzieć Grecy, dla których budowa każdego odcinka to droga przez jedyny w swoim rodzaju koszmar. Trudno bowiem drążyć tunele, kiedy na każdym kroku odsłania się kolejne bezcenne, starożytne ruiny, które należy zabezpieczyć. W ten sposób ukończenie budowy metra może odwlekać się latami - czego doświadczają m.in. mieszkańcy Salonik.
W nowojorskim metrze przeprowadzono ciekawy eksperyment, w ramach którego postanowiono sprawdzić, jak zachowają się ludzie poproszeni o ustąpienie miejsca. Przeanalizowano trzy sytuacje - prośbę z zaskoczenia, prośbę popartą błahym powodem oraz prośbę zapowiedzianą*. Najbardziej skuteczna okazała się prośba „z głupia frant”. Aż w 56% przypadków zapytany ustąpił miejsca. Trywialny powód zmniejszył powodzenie eksperymentu do 37%, a po usłyszeniu wcześniejszej rozmowy skłonny do odstąpienia krzesła był zaledwie co czwarty pasażer. Ciekawe, jak podobny eksperyment przebiegłby w Polsce.
*Prośba zapowiedziana polegała na tym, że eksperyment prowadziły dwie osoby wchodzące osobnymi drzwiami. Z pozoru się nieznające, zaczynały rozmowę o mniej więcej takim schemacie:
[A] Przepraszam, myśli pan, że będzie w porządku, jeśli poproszę kogoś o ustąpienie miejsca?
[B] Nie wiem…
[A zwraca się z pytaniem do wybranego pasażera…]
W ramach atrakcji towarzyszących igrzyskom olimpijskim w Soczi w 2014 roku w metrze w Moskwie zamontowano automat z biletami, który w ramach opłaty przyjmował… 30 przysiadów. W Pekinie natomiast za przejazdy metrem zapłacić można oddając do specjalnych automatów plastikowe butelki. Chodzi o to, by promować wśród ludzi korzystny dla środowiska nawyk recyklingu.
Jeszcze w latach 70. XX wieku nowojorskie metro było najbardziej niebezpiecznym na świecie. Nie ze względu jednak na wypadki, a dokonywane tu rozboje, których liczba sięgała nawet 250 przypadków tygodniowo. Samo metro zresztą również borykało się z wandalizmem i złodziejstwem. Zdecydowano nawet o zastosowaniu żarówek z odwrotnym gwintem (wkręcanych przeciwnie do ruchu wskazówek zegara), by ich kradzieże przestały być opłacalne.
Ile może potrwać budowa metra pokazała m.in. Warszawa, ale swoje - choć na przeciwnym krańcu skali - udowodnili również Chińczycy. Jeszcze 20 lat temu w Guangzhou nie było choćby dołka wykopanego z myślą o metrze. Dzisiaj na ichni system składa się 390 kilometrów torów i ponad 230 stacji, tworząc czwarte najbardziej oblegane metro świata. Metro w Guangzhou wyprzedza pod względem liczby przewożonych pasażerów metro paryskie, moskiewskie, londyńskie, nowojorskie i wiele innych.
Po podziale Berlina na Wschodni i Zachodni metro nie przestało kursować. Wybrane linie w dalszym ciągu przecinały Berlin Wschodni, nie zatrzymując się jednak na większości tamtejszych stacji i nie zabierając pasażerów, czego skwapliwie pilnowali żołnierze. Powstały wtedy istne stacje-duchy. Ponieważ z przyczyn technicznych pociągi kursujące przez Berlin Wschodni zmuszone były znacząco zwolnić, niektórym co bardziej zdesperowanym mieszkańcom udawało się do nich wskoczyć i przedostać na drugą stronę muru, gdzie zachód kusił obietnicą lepszego życia.
Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
#1.
Prawdopodobnie najbardziej wydajna sieć metra znajduje się w Hongkongu. Jakiekolwiek opóźnienia należą tam do rzadkości - stanowią zaledwie 0,1% odbywających się przejazdów. Nad sprawnym funkcjonowaniem złożonej z ponad 210 km torów sieci czuwa… komputer. Sztuczna inteligencja rozplanowuje m.in. prace serwisowe, delegując ludzi do określonych zadań. Poleganie w całości na oprogramowaniu okazuje się przynosić doskonałe skutki - metro w Hongkongu stawiane jest za wzór projektantom analogicznych sieci na całym świecie.
#2.
W bezpośrednim sąsiedztwie linii metra w Londynie czy Nowym Jorku znajdują się specyficzne budynki, które na pierwszy rzut oka zupełnie nie zwracają na siebie uwagi. To ciekawostka, ponieważ niektóre z tych budowli de facto w ogóle nie istnieją. Istnieje jedynie fasada, za którą kryje się np. system wentylacji metra, maszyny usprawniające działanie sieci czy nawet odsłonięte fragmenty trasy. Nowojorskie „udawane budynki” odznaczają się mocno przyciemnionymi szybami - i często to jedyny szczegół wyróżniający je na tle otoczenia.
#3.
Swoje własne metro ma również Cincinnati w stanie Ohio. To jednak rzadko kiedy ląduje na pierwszych stronach gazet. Wszystko za sprawą tego, że metro to nigdy nie zostało otwarte. Wybudowano sieć tuneli i stacji, które uzupełniać miały naziemne linie tramwajowe. Poszczególnych elementów nie udało się jednak połączyć we wspólną całość i w związku z gwałtownie rosnącymi kosztami inwestycję zatrzymano. Dzisiaj niedoszłe metro w Cincinnati uznawane jest za największy porzucony system tuneli w Stanach Zjednoczonych.
#4.
Na stacjach tokijskiego metra pracują całe armie ludzi. Wśród nich wyjątkowo specyficzne zajęcie mają tak zwani oshiya - „popychacze”, którzy dosłownie upychają pasażerów do wagonów, dbając o to, by nikt nie został przytrzaśnięty zamykającymi się drzwiami. Pełne ręce roboty popychacze mają w czasie porannego i popołudniowego szczytu. Obciążenia w tych newralgicznych godzinach nie jest w stanie obsłużyć nawet najlepiej zaprojektowane metro.
#5.
Choć w założeniach będące ogromnym ułatwieniem dla mieszkańców, turystów i przyjezdnych, metro potrafi niekiedy przyprawić o ból głowy. Sporo na ten temat mogliby powiedzieć Grecy, dla których budowa każdego odcinka to droga przez jedyny w swoim rodzaju koszmar. Trudno bowiem drążyć tunele, kiedy na każdym kroku odsłania się kolejne bezcenne, starożytne ruiny, które należy zabezpieczyć. W ten sposób ukończenie budowy metra może odwlekać się latami - czego doświadczają m.in. mieszkańcy Salonik.
#6.
W nowojorskim metrze przeprowadzono ciekawy eksperyment, w ramach którego postanowiono sprawdzić, jak zachowają się ludzie poproszeni o ustąpienie miejsca. Przeanalizowano trzy sytuacje - prośbę z zaskoczenia, prośbę popartą błahym powodem oraz prośbę zapowiedzianą*. Najbardziej skuteczna okazała się prośba „z głupia frant”. Aż w 56% przypadków zapytany ustąpił miejsca. Trywialny powód zmniejszył powodzenie eksperymentu do 37%, a po usłyszeniu wcześniejszej rozmowy skłonny do odstąpienia krzesła był zaledwie co czwarty pasażer. Ciekawe, jak podobny eksperyment przebiegłby w Polsce.
*Prośba zapowiedziana polegała na tym, że eksperyment prowadziły dwie osoby wchodzące osobnymi drzwiami. Z pozoru się nieznające, zaczynały rozmowę o mniej więcej takim schemacie:
[A] Przepraszam, myśli pan, że będzie w porządku, jeśli poproszę kogoś o ustąpienie miejsca?
[B] Nie wiem…
[A zwraca się z pytaniem do wybranego pasażera…]
#7.
W ramach atrakcji towarzyszących igrzyskom olimpijskim w Soczi w 2014 roku w metrze w Moskwie zamontowano automat z biletami, który w ramach opłaty przyjmował… 30 przysiadów. W Pekinie natomiast za przejazdy metrem zapłacić można oddając do specjalnych automatów plastikowe butelki. Chodzi o to, by promować wśród ludzi korzystny dla środowiska nawyk recyklingu.
#8.
Jeszcze w latach 70. XX wieku nowojorskie metro było najbardziej niebezpiecznym na świecie. Nie ze względu jednak na wypadki, a dokonywane tu rozboje, których liczba sięgała nawet 250 przypadków tygodniowo. Samo metro zresztą również borykało się z wandalizmem i złodziejstwem. Zdecydowano nawet o zastosowaniu żarówek z odwrotnym gwintem (wkręcanych przeciwnie do ruchu wskazówek zegara), by ich kradzieże przestały być opłacalne.
#9.
Ile może potrwać budowa metra pokazała m.in. Warszawa, ale swoje - choć na przeciwnym krańcu skali - udowodnili również Chińczycy. Jeszcze 20 lat temu w Guangzhou nie było choćby dołka wykopanego z myślą o metrze. Dzisiaj na ichni system składa się 390 kilometrów torów i ponad 230 stacji, tworząc czwarte najbardziej oblegane metro świata. Metro w Guangzhou wyprzedza pod względem liczby przewożonych pasażerów metro paryskie, moskiewskie, londyńskie, nowojorskie i wiele innych.
#10.
Po podziale Berlina na Wschodni i Zachodni metro nie przestało kursować. Wybrane linie w dalszym ciągu przecinały Berlin Wschodni, nie zatrzymując się jednak na większości tamtejszych stacji i nie zabierając pasażerów, czego skwapliwie pilnowali żołnierze. Powstały wtedy istne stacje-duchy. Ponieważ z przyczyn technicznych pociągi kursujące przez Berlin Wschodni zmuszone były znacząco zwolnić, niektórym co bardziej zdesperowanym mieszkańcom udawało się do nich wskoczyć i przedostać na drugą stronę muru, gdzie zachód kusił obietnicą lepszego życia.
Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
0 komentarze:
Prześlij komentarz