Ostatnio mogliście przeczytać o serwalach - zwierzętach
ładnych, ale poskładanych z różnych, nie zawsze pasujących elementów.
Dziś będziemy kontynuować wątek dzikich kotów (w tym wypadku nie tylko)
z Afryki, o których mogliście nie słyszeć i zajmiemy się karakalami.
Ryś, no po prostu ryś. Wprawdzie nie cętkowany, ale czy te uszy mogą kłamać? No cóż, mogą i kłamią w żywe oczy. Przez wiele lat karakale były uznawane za krewniaków naszego poczciwego "ryszarda". Najnowsze badania wykazały, że o wiele bliżej mu do wspomnianego wcześniej serwala, więc 200 lat taksonomii wyrzucono do kosza.
W przeciwieństwie do serwala, karakal wygląda jednak o wiele bardziej "standardowo". Osiąga zazwyczaj około metra długości, a jego masa zazwyczaj nie przekracza osiemnastu kilo - ot, rozmiary poczciwej psiny.
No i te uszy...
Napędzane przez dwadzieścia różnych mięśni w taki sposób, aby żaden potencjalny posiłek nie umknął jego uwadze, co jest szczególnie ważne w odniesieniu do nocnego trybu życia karakali. I tak wszyscy wiemy, że to po to, aby móc chwalić się frędzlami.
Skoro już jesteśmy przy łowach, to warto byłoby wspomnieć, czym się te bestie żywią. Ich dieta nie odbiega zbytnio od diety serwali, które polują głównie na gryzonie, ptaki i jaszczurki, choć "pseudorysie" potrafią rzucać się również na większą zwierzynę, ale i jagódkami nie wzgardzą, gdy w ich okolicy nie pojawi się żadna czworonożna dostawa białka.
Biegają tylko nieznacznie wolniej od wspomnianego kuzyna i potrafią skakać na wysokość blisko pięciu metrów (nawet nie są czarne, choć z tureckiego "karakal" znaczy ni mniej, ni więcej "czarne ucho"), a to już nie lada osiągnięcie. Pojedynczy osobnik jednym skokiem potrafi strącić i zabić kilka startujących do lotu ptaków. Poniżej mała próbka jego umiejętności.
Ciekawą cechą karakali jest ich podejście do jedzenia. Futra nie ruszą. Nie i już! Najpierw "danie" musi zostać oczyszczone za pomocą pazurów, a dopiero potem uskuteczniają konsumpcję. To, czego nie dadzą rady zjeść, odkładają sobie na później w zaroślach albo na drzewie, podobnie jak czynią to lamparty.
W przeciwieństwie do serwali rysie pustynne - jak czasem są nazywane - wolą suche, pustynniejące tereny oraz obszary skaliste.Terytoria samców mogą zajmować nawet do kilkuset kilometrów kwadratowych, ale najważniejsze jest to, że obejmują swoim zasięgiem terytoria przynajmniej kilku samic. Z racji tego, że koty te mnożą się w ciągu całego roku, to pojedynczy samiec skacze sobie z kwiatka na kwiatek, płodząc kolejne karakalątka - od dwóch do sześciu w miocie. Młode rodzą się po dwóch - trzech miesiącach i przez pierwsze kilka dni mają zamknięte oczy, ale już po około 45 dniach zamieniają się w prawdziwych mięsożerców.
Niestety terytorializm często prowadzi do konfliktów na linii karakal - farmer, kiedy to ich terytoria się pokryją i ten pierwszy ma używanie na wypasanych stadach. Z racji tego, że rolnik zazwyczaj ma przewagę w postaci broni palnej, to koty są bez szans i często masowo giną, gdyż opuszczone terytorium przyciąga kilka kolejnych osobników, które tracą życie zanim ustali się nowa hierarchia.
Coraz częściej zachęca się farmerów do stosowania specjalnych, metalowych obroży mających uchronić stada przed zagryzieniem przez karakale. Z racji tego, iż ich główną metodą zabijania zwierząt większych od nich samych jest przegryzienie gardła, to taka ochrona może być dość skutecznym sposobem ochrony stad przed drapieżnikami.
A na zakończenie karakal nabierający sił przed kolejnym polowaniem.
Autor:
Ethordin
Ryś, no po prostu ryś. Wprawdzie nie cętkowany, ale czy te uszy mogą kłamać? No cóż, mogą i kłamią w żywe oczy. Przez wiele lat karakale były uznawane za krewniaków naszego poczciwego "ryszarda". Najnowsze badania wykazały, że o wiele bliżej mu do wspomnianego wcześniej serwala, więc 200 lat taksonomii wyrzucono do kosza.
W przeciwieństwie do serwala, karakal wygląda jednak o wiele bardziej "standardowo". Osiąga zazwyczaj około metra długości, a jego masa zazwyczaj nie przekracza osiemnastu kilo - ot, rozmiary poczciwej psiny.
No i te uszy...
Napędzane przez dwadzieścia różnych mięśni w taki sposób, aby żaden potencjalny posiłek nie umknął jego uwadze, co jest szczególnie ważne w odniesieniu do nocnego trybu życia karakali. I tak wszyscy wiemy, że to po to, aby móc chwalić się frędzlami.
Skoro już jesteśmy przy łowach, to warto byłoby wspomnieć, czym się te bestie żywią. Ich dieta nie odbiega zbytnio od diety serwali, które polują głównie na gryzonie, ptaki i jaszczurki, choć "pseudorysie" potrafią rzucać się również na większą zwierzynę, ale i jagódkami nie wzgardzą, gdy w ich okolicy nie pojawi się żadna czworonożna dostawa białka.
Biegają tylko nieznacznie wolniej od wspomnianego kuzyna i potrafią skakać na wysokość blisko pięciu metrów (nawet nie są czarne, choć z tureckiego "karakal" znaczy ni mniej, ni więcej "czarne ucho"), a to już nie lada osiągnięcie. Pojedynczy osobnik jednym skokiem potrafi strącić i zabić kilka startujących do lotu ptaków. Poniżej mała próbka jego umiejętności.
Ciekawą cechą karakali jest ich podejście do jedzenia. Futra nie ruszą. Nie i już! Najpierw "danie" musi zostać oczyszczone za pomocą pazurów, a dopiero potem uskuteczniają konsumpcję. To, czego nie dadzą rady zjeść, odkładają sobie na później w zaroślach albo na drzewie, podobnie jak czynią to lamparty.
W przeciwieństwie do serwali rysie pustynne - jak czasem są nazywane - wolą suche, pustynniejące tereny oraz obszary skaliste.Terytoria samców mogą zajmować nawet do kilkuset kilometrów kwadratowych, ale najważniejsze jest to, że obejmują swoim zasięgiem terytoria przynajmniej kilku samic. Z racji tego, że koty te mnożą się w ciągu całego roku, to pojedynczy samiec skacze sobie z kwiatka na kwiatek, płodząc kolejne karakalątka - od dwóch do sześciu w miocie. Młode rodzą się po dwóch - trzech miesiącach i przez pierwsze kilka dni mają zamknięte oczy, ale już po około 45 dniach zamieniają się w prawdziwych mięsożerców.
Niestety terytorializm często prowadzi do konfliktów na linii karakal - farmer, kiedy to ich terytoria się pokryją i ten pierwszy ma używanie na wypasanych stadach. Z racji tego, że rolnik zazwyczaj ma przewagę w postaci broni palnej, to koty są bez szans i często masowo giną, gdyż opuszczone terytorium przyciąga kilka kolejnych osobników, które tracą życie zanim ustali się nowa hierarchia.
Coraz częściej zachęca się farmerów do stosowania specjalnych, metalowych obroży mających uchronić stada przed zagryzieniem przez karakale. Z racji tego, iż ich główną metodą zabijania zwierząt większych od nich samych jest przegryzienie gardła, to taka ochrona może być dość skutecznym sposobem ochrony stad przed drapieżnikami.
A na zakończenie karakal nabierający sił przed kolejnym polowaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz